**Drukuj**
**Kategoria: Oddziały 27 WDP AK**
**Odsłony: 5306**

Jeszcze przed koncentracją dywizji ?Kord? zarządził wyprawę na Wydźgów, w której kwaterował znaczący oddział banderowców.

-Stanowiła ona typową akcję wyprzedzającą - podkreśla Władysław Tołysz. - Zbliżało się Boże Narodzenie i Ukraińcy rozrzucali  ulotki, w których zapowiadali, że je nam urządzą. Na dwa dni przed Bożym Narodzeniem ?Kord? zarządził więc uderzenie na Wydźgów - dużą, zamożną ukraińską murowaną wieś, stanowiącą bazę UPA. Gdy ?Kord? ogłosił decyzję o ataku na, który miał odbyć się z zaskoczenia przez nasz oddział udający sotnię UPA, zameldowałem się u ?Korda? i poprosiłem go, żeby zwolnił mnie z tego zadania.

- Co to, strach cię obleciał? - spytał ?Kord?, bo zadanie istotnie było niebezpieczne. Gwałtownie zaprzeczyłem, tłumacząc mu motywy swojej decyzji. We wsi mieszkał batiuszka, kawał drania, który błogosławił noże, kosy i inne narzędzia, którymi Ukraińcy mordowali mieszkańców polskich wsi. Jego syn dowodził zaś oddziałem UPA w Sztuniu, a on sam był lekarzem w jednym z nich. Skończył bowiem dwa fakultety, teologiczny i medyczny. Na pewno wart był kuli, ale nie w tym rzecz. Miał on córkę, która mnie znała. Chodziła ze mną do gimnazjum w Lubomlu i ja z nią razem pomagałem naszej polonistce w pracy w bibliotece. Znałem  ją jak zły szeląg. Wiedziałem też, że pomaga ojcu w służbie u banderowców jako sanitariuszka. Powiedziałem o tym ?Kordowi? sugerując mu, że jeżeli akcja bazująca na zaskoczeniu ma się udać, to nie powinienem brać w niej udziału, bo córka popa może mnie rozpoznać i może być tragedia. Nadmieniłem także, że w akcji nie powinien również brać udziału kolega Tadeusz, który w swoim czasie chodził z tą Ukrainką i mógł zostać przez nią rozpoznany. ?Kord? podzielił moją argumentację, ale Tadeusz jak dowiedział się o jego decyzji, to padł przed nim na kolana prosząc, by mógł pójść na Wydźgów. ?Kord? w końcu uległ, co o mały włos nie doprowadziło do tragedii. Nasz oddział wszedł do wsi udając sotnię UPA, co nie było zbyt trudne, bo wszyscy doskonale rozmawiali po ukraińsku. Został przyjęty jak przyjaciele i nikt nie zwrócił uwagi, że część oddziału od razu udała się do prawosławnego popa, a reszta pod szkołę, z okien której wystawały karabiny maszynowe. Pop, jak zobaczył naszych chłopaków, to wyszedł naprzeciw, a za nim córka. Tadziu, który miał rozkaz trzymać się z tyłu, jak zobaczył dziewczynę, to nie wytrzymał i skoczył do przodu. Dziewczyna była ładna i jak to się mówi, grzechu warta. Natychmiast rozpoznała Tadeusza i krzyknęła do ojca - tato to Lachy. - Chłopaki idący z przodu musieli natychmiast załatwić sprawę, dając sygnał do uderzenia. Inaczej żadnego zaskoczenia by nie było, a Ukraińcy wystrzelaliby wszystkich. Nasz atak stanowił dla nich całkowite zaskoczenie. Gniazdo UPA w Wydźgowie zostało rozbite. Napatoczył się też oddział UPA z Bołtunów, który również został rozbity. Z upowskich magazynów nasz oddział zabrał na saniach duże ilości mąki, kaszy, mrożonego mięsa.

Fragment artykułu Marka A. Koprowskiego - Ze śmiercią za pan brat

**Konsola diagnostyczna Joomla!**

**Sesja**

**Informacje o wydajności**

**Użycie pamięci**

**Zapytania do bazy danych**

**Pliki językowe z błędami**

**Wczytane pliki języka**

**Nieprzetłumaczone frazy języka**