Do wolonatriuszy

Poszukujemy wolontariuszy do prowadzenia na FB tematycznych fanpage. Zgłoszenia ślijcie na adresy z zakładki "Napisz do nas".

Szlak bojowy 27 WDP AK

 

Dołacz do akcji

Logowanie


Notice: Undefined offset: 57 in /home/bartexpo/public_html/27wdpak/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/bartexpo/public_html/27wdpak/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Undefined offset: 57 in /home/bartexpo/public_html/27wdpak/libraries/src/Access/Access.php on line 613

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/bartexpo/public_html/27wdpak/libraries/src/Access/Access.php on line 613

        Sytuacja na Wołyniu była coraz trudniejsza. Widząc, że nasza Dywizja nawiązała współpracę z rosyjskimi oddziałami partyzanckimi oraz z jednostkami armii sowieckiej, Niemcy utworzyli potężne zgrupowanie wojsk. Trzon oddziałów atakujących stanowiły 4 i 5 Dywizja Motorowo - Pancerna SS Viking, 2 Dywizje Piechoty, Dywizja Węgierska, Policja Ukraińska, Żandarmeria, artyleria i Dywizjon Lotnictwa. Z Niemcami współpracowali Upowcy. W niektórych niemieckich nalotach na nasze i rosyjskie jednostki uczestniczyły formacje, składające się z ponad 50 samolotów bombardujących szczególnie Sztukasów. Biorąc pod uwagę stan osobowy naszej Dywizji (ponad 6000 ludzi posiadających broń lekką, bardzo mało granatników, kilka armatek z niewielką liczbą pocisków, mało granatów ręcznych) sytuacja nasza była bardzo niekorzystna. Ofensywa sowiecka utknęła w bagnach poleskich za rzekami Prypeć i Turia, 40 km od naszych stanowisk. Fatalne warunki pogodowe spowodowały braki w dostawach amunicji dla oddziałów sowieckich. Nie było żadnych działań sowieckiej broni pancernej. Tak wyglądała sytuacja na linii frontu, który utknął za naszymi plecami.

        Nasza Dywizja znalazła się w okrążeniu w niedużej odległości od linii frontu. Mimo obecności na naszym terenie oddziałów partyzantki sowieckiej, a także dwóch pułków Kawalerii Gwardii 54 i 56 z 14 Dywizji Kawalerii, nie było żadnej pomocy ze strony sowieckiej - szczególnie osłony lotniczej przed ostrzałem ciężkiej artylerii. Naszą Dywizję, a także wszystkie jednostki sowieckie, które znalazły się w tym okrążeniu, przeznaczono na zagładę. Nasze dowództwo w porozumieniu z dowództwem w Warszawie nie wyraziło zgody na wcielenie naszych oddziałów do Ludowego Wojska Polskiego. Staliśmy się, zatem wrogami Sowietów.

        Wróćmy jednak do dalszych losów starszego ułana ?Szpaka?. Pojawiła się kwestia dobrej łączności między naszym zgrupowaniem ?Osnowa?, a zgrupowaniem ?Gromada?, gdzie znajdowało się dowództwo naszej Dywizji. Nie mieliśmy dobrej łączności radiowej - była ona dopiero na etapie tworzenia. Najskuteczniejsza była łączność przez łączników, którzy przenosili meldunki z narażeniem życia, ponieważ droga (ok. 20 km) przebiegała przez wsie ukraińskie, w których często przebywali Upowcy. Drugą przeszkodę stanowiła rzeka Turia w jej pobliżu miały miejsce częste ataki na nasze patrole z zasadzek ukraińskich, co przynosiło nam straty w ludziach i powodowało braki w koordynacji prawidłowych działań. Ta sytuacja zmusiła nasze dowództwo do ostatecznego rozwiązania tego problemu. Z oddziału ?Piotrusia Małego? wydzielono 1 Pluton (mój były pluton), który wraz z naszym szwadronem miał skutecznie rozwiązać ten problem oraz ewentualnie oczyścić drogę, łączącą Bielin z Osą, miejscowością, gdzie znajdowało się Dowództwo Dywizji. Wyjechaliśmy o świcie. Żołnierze ?Piotrusia? jechali saniami. Przed kolumną sań, po bokach i z tyłu jechały patrole konne drugiego plutonu naszego szwadronu. Pogoda była dobra, nieduży mróz. Droga była przejezdna. Do rzeki Turii mieliśmy niecałe 10 km. Przy drodze od czasu do czasu mijaliśmy grupki domów ludności polskiej i ukraińskiej. Dopiero 2 km od rzeki znajdowała się większa wioska ukraińska. Wieś dotychczas była neutralna. Jednak, gdy do niej dojechaliśmy na odległość 200 - 300 metrów, padły strzały.

        Dowódcą naszego podjazdu był mój ojciec, chorąży ?Ryś ?.Wydał szwadronowi rozkaz obustronnego okrążenia wioski, a plutonowi ?Piotrusia? zajęcia stanowisk obronnych i otwarcia celnego ognia pojedynczego w kierunku zabudowań, z których padły strzały. Rozśrodkowanie i zajęcie stanowisk zajęło piechocie niewiele czasu. Piechurzy otworzyli ogień. Nasze plutony galopem rozjechały się w dwie strony. Na skutek ostrzału piechoty zapaliły się dwa zabudowania. Upowcy rzucili się do ucieczki. Nie uciekli jednak daleko, dopadł ich 2 pluton naszego szwadronu. Na 20 striłków pozostało tylko 3 rannych, reszta zginęła w boju. U nas jeden ułan został ranny, jeden koń zabity i jeden ranny. Wieś nie stawiała żadnego oporu. Po przesłuchaniu i aresztowaniu sołtysa, u którego zatrzymali się Upowcy, nie zastosowano żadnych represji wobec mieszkańców. Podczas początkowej strzelaniny zginęło 5 cywilów. Dwa konie, które utraciliśmy odebraliśmy, jednego od sołtysa, drugiego z zabudowania, skąd padły pierwsze strzały.

        Przed nami pozostało jeszcze ok. 2 km drogi do mostu na Turii. Tam też znajdowała się duża ukraińska wioska. Strzały były dla niej ostrzeżeniem. Jak się później okazało, 20-osobowy oddział upowski był patrolem rozpoznawczym większego oddziału, który usadowił się w tej następnej wsi i przygotował zasadzkę na naszych łączników i nasze patrole. Ranni Upowcy nic o zasadzce nie powiedzieli. Ruszyliśmy dalej w szyku rozwiniętym, z dużym ubezpieczeniem. Podjechaliśmy do wsi. Było spokojnie. Od wsi do mostu odległość wynosiła ok. 800 m. Droga prowadziła po dużym nasypie. Po lewej stronie, w odległości 400 m. od drogi, znajdował się duży kompleks leśny. Ojciec wydał rozkazy, piechota zajmuje stanowiska na skraju wsi od strony lasu, kierunek ostrzału droga i most. Drugi pluton szwadronu zostawia konie koniowodnym po prawej stronie wsi, zajmuje stanowiska w tyle wsi, ubezpieczając drogę, którą przyjechaliśmy i w razie potrzeby wspierając ogniem piechotę. Pierwszy pluton pod dowództwem ojca wjechał na drogę, kierując się w stronę mostu. Zadanie zbadać stan mostu, zająć tam stanowiska obronne, wysłać patrole do polskiej wsi po drugiej stronie mostu. Po dojechaniu skontaktować się z tamtejszą placówką samoobrony.

        Po wykonaniu przez piechotę i drugi pluton ustalonych rozkazów ruszyliśmy w szyku rozczłonkowanym drogą do mostu. Ujechaliśmy ok. 500 m., gdy od strony lasu padły pierwsze strzały z broni maszynowej oraz zaczęły wybuchać pociski granatnika. Na drodze zrobiło się gorąco. Mój dowódca trójki, kapral ?Błysk?, wraz z pierwszym amunicyjnym ?Jasiem? Jankiem Gadomskim, żołnierzem przedwojennego 21 Pułku z Włodzimierza natychmiast zajęli stanowiska na skraju drogi. Ja odebrałem od nich konie. Konie zwłaszcza mój były bardzo płochliwe, zaczęły się szarpać we wszystkie strony. Kule świszczały dookoła. Powoli sprowadziłem konie z nasypu na prawą stronę drogi. Nasyp w tym miejscu był wysoki na ponad 2 m. Tam było spokojnie. Upowcy mieli tylko jeden granatnik i chyba niewiele granatów, bo nagle przestali strzelać a przynajmniej tak nam się wydawało. Ojciec pozostawił część plutonu na nasypie i z pozostałymi ruszyli po lodzie, osłonięci wysokim brzegiem, w stronę lasu. Podobnie postąpił dowódca drugiego plutonu. Piechota w tym czasie, wspomagana przez nasze rkm-y, otworzyła celny ogień. 12 Upowców zginęło na skraju lasu. Nasze pomniejszone plutony dokonały reszty dalszych 5 zabitych i 3 rannych. Zdobyliśmy dużo broni i amunicji. Jak się później okazało, oddział w zasadzce liczył 45 ludzi. 25 udało się uciec. Ilu wśród nich było rannych nie wiadomo.

        Zdobyliśmy również granatnik z 10 granatami. Ich niewykorzystanie było spowodowane uszkodzeniem granatnika i śmiercią dwóch z czterech członków obsługi. Po wyremontowaniu granatnik i granaty spełniły swoją rolę w późniejszych bitwach. To była moja pierwsza bitwa w szwadronie.

        Dalsze rozpoznanie przebiegało bez zakłóceń. Ukraińcy mieszkańcy wsi spodziewali się pogromu. Ojciec nie pozwolił na żadne ekscesy. Zezwolił im na opuszczenie swoich domostw wraz z inwentarzem oraz na zabranie tego, co chcieli. Wieś zajęły patrole, należące do oddziału kapitana ?Bomby? ze zgrupowania ?Gromada?. Wkrótce jednak wieś ta została spalona podczas ataków Niemców i Upowców w celu zdobycia mostu. Później most ten odbudowała Kompania Warszawska. Po wykonaniu zadania, z pokaźnym zdobycznym dobytkiem w postaci broni, pojazdów z końmi oraz prowiantem, wróciliśmy do bazy. Była już późna noc, ale zarówno dowództwo, jak i wszyscy we wsi Bielin, czekali na nasz powrót. Dostaliśmy dzień wolny od wszelkich zajęć. My odpoczywaliśmy, ale inne oddziały walczyły.

        Bój toczyła pozostała część kompanii ?Piotrusia Małego?, oddziały ?Łuny? porucznika Kulczyckiego. Dowiedzieliśmy się o ciężkich bojach tych oddziałów z dużymi formacjami UPA pod Stężarzycami niedaleko Uściługa). Ataki Upowców zostały odparte, ponieśli duże straty, ale i nasze straty były niemałe: 4 zabitych i 3 rannych - wszyscy z oddziału ?Łuny?.

        Nasze oddziały miały za zadanie sprawdzić, czy w rejonie wiosek Kraki i Stężaczyce, możliwe byłoby utworzenia zrzutowiska uzbrojenia i innych materiałów wojskowych przez lotnictwo alianckie. Zwiad ten przekreślił takie zamierzenia ze względu na silne zgrupowania upowskie.

        13 lutego szwadron otrzymał nowe zadanie zwiadowcze: sprawdzić drogę, którą miały przejść oddziały partyzantki sowieckiej przez Bug, ustalić możliwość korzystania z niej naszych łączników i oddziałów. Zwiad potwierdził takie możliwości. Na tej trasie znajdowały się polskie wioski, w których były zorganizowane placówki samoobrony. Przyjęto nas tam bardzo spontanicznie. Uprzedzono nas o dużej koncentracji sił niemieckich w Uściługu, z prawdopodobieństwem ataku na nasze zgrupowanie. Informację tę nasz dowódca przekazał do sztabu. Na potwierdzenie tego nie trzeba było długo czekać.

        15 lutego rano nastąpił jednoczesny atak formacji niemieckich z Włodzimierza i Uściługa na naszą bazę. Było to klasyczne rozpoznanie bojowe. Dla Niemców nieudane. Od Uściługa zaatakowała kompania żandarmerii, którą odparła druga kompania ?Lecha? z 1-go batalionu. Od strony Włodzimierza zaatakowały dwie kompanie piechoty, które zostały rozbite przez dwie kompanie ?Piotrusia?, wspomagane przez nasz szwadron, zachodzący Niemców z boku. Nasz boczny ogień spowodował szybkie wycofanie się atakujących formacji. Po naszej stronie strat nie było. Niemcy mieli kilku zabitych i kilku rannych, potwierdziły to meldunki z Włodzimierza. Zdobyliśmy kilka karabinów i dwa karabiny maszynowe. 

Fragment wspomnień wybrany i wstawiony z "Wojenne losy" ,  przez B. Szarwiło

Kresowy Serwis Informacyjny

Serwis o Wołyniu

Serwis o Kresach

Polecane filmy

Wieczna Chwała Bohaterom

PAMIĘTAJ PAMIETAĆ

Zostań sponsorem serwisu

poprzez zamieszczenie w TYM miejscu swojej reklamy.

Zamówienie banneru reklamowego kliknij TU

Statystyki

**Użytkowników:**
6
**Artykułów:**
509
**Odsłon artykułów:**
4447081

**Odwiedza nas **189 gości** oraz **0 użytkowników**.**

 
Copyright © 2004 r. 27 WDP AK
Wykonano w Agencji Reklamowej Bartexpo

**Konsola diagnostyczna Joomla!**

**Sesja**

**Informacje o wydajności**

**Użycie pamięci**

**Zapytania do bazy danych**

**Pliki językowe z błędami**

**Wczytane pliki języka**

**Nieprzetłumaczone frazy języka**